Niebezpieczne przejazdy kolejowo-drogowe

Co jakiś czas polska opinia publiczna alarmowana jest informacjami o kolejnym wypadku na przejeździe drogowo-kolejowym. Prawie zawsze jest to wynik czyjejś głupoty lub brawury, a najczęściej obu tych wad.

W Polsce istnieje ponad 12,5 tysiąca przejazdów, na których ruch drogowy krzyżuje się z kolejowym. Rocznie dochodzi na nich do ok. 233 wypadków (średnia z lat 2005–15), w których śmierć ponosi statystycznie 45 osób (55 w roku 2015, 29 w 2010), a ponad 30 odnosi ciężkie obrażenia. Na tę ostatnią liczbę, uśredniającą dane z lat 2012–15, warto zwrócić szczególną uwagę, bo na ogół w wypadkach komunikacyjnych znacznie więcej jest rannych niż zabitych. Ale w kolizji z pędzącym pociągiem człowiek nie ma zbyt wielu szans, nawet schowany za karoserią samochodu.
Tu dodajmy, że w latach 2005–08 odnotowywano rocznie ponad 130 rannych na przejazdach przy podobnej jak dziś liczbie zabitych. Ale wtedy pociągi jeździły trochę wolniej, co skracało drogę ich hamowania, a kierowcom i pieszym dawało nieco więcej czasu na ucieczkę.
Eksperci zwracają uwagę, że kolizje na przejazdach kolejowych mogą mieć trzy źródła przyczyn:
błędy zarządcy infrastruktury kolejowej i przewoźników;
błędy zarządcy odcinka drogi;
błędy użytkowników pasa drogowego.
Wśród realnych przyczyn niestety na plan pierwszy wybija się głupota użytkowników dróg. Internet pełen jest filmików pokazujących samochody przemykające przez tory, choć rogatki zostały opuszczone (to na tych przejazdach, gdzie barierka zastawia tylko ruch wjazdowy, więc da się ją ominąć). Literalne traktowanie znaku „stop” przed przejazdem też jest rzadkie – już lekkie zwolnienie prędkości uchodzi za atrybut przezornego kierowcy, wielu bowiem i tego nie robi.
W parze z bezmyślnością kierowców idzie niski poziom zabezpieczenia przejazdów. Tylko co piąty ma pełne rogatki, uniemożliwiające wjazd w przypadku zbliżania się pociągu (7% ma opisane już rogatki „połówkowe”, zamykające tylko pas wjazdu). Na prawie dwu trzecich przejazdów jedynym zabezpieczeniem jest znak drogowy „stop”, na wielu drogach wewnętrznych przecinających się z torami i tego znaku brakuje. Do tego dochodzi zła widoczność – pociąg nadjeżdża na przejazd pod kątem utrudniającym zauważenie go, czasem schowany jest za nasypem lub pasem zieleni. Czy może być lepsza recepta na wypadek?
Zmniejszeniu wypadkowości na przejazdach mógłby służyć Dynamiczny System Ostrzegania na Przejeździe drogowym i Przejściu dla pieszych (DySOnaPP) produkowany przez Krakowskie Zakłady Automatyki. To dedykowany przede wszystkim przejazdom niestrzeżonym system ostrzegający specjalnymi sygnałami świetlnymi i akustycznymi, że zbliża się pociąg. Jego instalacja na konkretnym przejeździe mogłaby być finansowana nie tylko przez spółkę PKP, odpowiedzialną za infrastrukturę kolejową (to ona odpowiada za zabezpieczenie przejazdów), ale i przez samorządy – bo nie wymaga zajmowania terenu należącego do kolei, a więc uzyskiwania zgód, cesji itp.
Na końcu pozostaje nam uwierzyć, że wszyscy będą jeszcze „chcieli chcieć”.