Polska kolej w dobie pandemii
Losy kolei są ściśle związane ze stanem gospodarki. Zapotrzebowanie na transport pasażerski, a zwłaszcza towarowy, zależy od rozwoju przemysłu. Wzrost zatrudnienia i produkcji jest siłą napędową kolei.
W XXI wieku światowa gospodarka przeżywała okresy intensywnego rozwoju i stagnacji. Dwadzieścia lat wystarczyło, aby można było zaobserwować pęknięcie bańki dotcomów w 2001 roku, kryzys w latach 2007–2009 spowodowany hossą na kredyty hipoteczne w USA i towarzyszącą jej niekontrolowaną emisją obligacji.
To były trudne lata, ale analitycy porównujący początki XXI i XX wieku utrzymywali, że mimo wszystko żyjemy w spokojnych czasach.
Przełom nastąpił na początku 2020 roku, wraz z wybuchem pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Po ponad roku nikt nie ma wątpliwości, że światowa gospodarka poniosła straty, które trzeba będzie długo odrabiać. Co więcej, po pandemii będziemy musieli wiele zmienić.
Zmiany na kolei
W chwili wybuchu pandemii polski rynek kolejowy znajdował się w fazie wzrostu. Od roku 2014 trwa proces modernizacji linii kolejowych i taboru. Remonty linii utrudniają prowadzenie ruchu pociągów i są dotkliwie odczuwalne dla pasażerów, a jednak w okresie między 2014 a 2019 rokiem wzrastała liczba przewiezionych pasażerów i ładunków. Opis zmian w przewozach pasażerskich i towarowych można znaleźć w opracowaniu „Wpływ pandemii COVID-19 na rynek kolejowy w 2019 r.” opublikowanym w tym roku przez Urząd Transportu Kolejowego. Wynika z niego, że pandemia wpłynęła przede wszystkim na przewozy pasażerskie. Przewozy towarowe odnotowały mniejsze spadki, natomiast transport intermodalny wzrósł w porównaniu z 2019 rokiem.
Przyszłość po pandemii
Przyszłość jest niepewna i zależy od postępów w walce z pandemią. Kluczowe znaczenie ma ograniczenie liczby zakażeń przez zmianę zachowań ludzi i masowe szczepienia, wspomaganie leczenia najciężej chorujących nowymi lekami. Spokój powróci, kiedy udowodnimy, że potrafimy ograniczyć liczbę zgonów spowodowanych przez COVID-19, odciążyć szpitale i zminimalizować wpływ choroby na gospodarkę. Nawet jeśli to wszystko się uda, ślady pandemii pozostaną na długo, być może na zawsze. Zmiany będziemy obserwować we wszystkich dziedzinach gospodarki, nie wyłączając towarowego i pasażerskiego transportu kolejowego.
Przewoźnicy wykonujący przewozy pasażerskie będą musieli opracować i wdrożyć zasady obsługi podróżnych, które zagwarantują najwyższy poziom bezpieczeństwa epidemiologicznego. Konsekwencje ekonomiczne będą poważne, ponieważ trzeba będzie przeprojektować i przebudować miejsca, w których przebywają podróżni: dworce, perony, tabor. Zmienią się wymagania dotyczące sprzątania i dezynfekcji wagonów i pomieszczeń.
Dotychczas priorytetem było obsłużenie jak największej liczby podróżnych. Teraz trzeba dodatkowo ułatwić, a jeśli to nie wystarczy – wymusić zachowanie bezpiecznego dystansu, zmniejszyć ryzyko przypadkowego spotkania osób, które nie podróżują wspólnie. To wymaga inwestycji w infrastrukturę i wyposażenie. Po wygaśnięciu pandemii część wyposażenia (bramki do pomiaru temperatury, sprzęt do dezynfekcji) trafi do magazynu, ale pozostaną koszty związane z przechowywaniem i konserwacją.
Transport towarowy musi się liczyć z występowaniem dużych zmian obciążenia. Podczas narastania fali zachorowań produkcja i handel mogą być ograniczane do minimum, a w okresie względnego spokoju prawdopodobnie da się odczuć wzmożony ruch spowodowany odrabianiem strat. Problemem systemowym jest zapewnienie ciągłości prowadzenia biznesu w okresach, w których radykalnie zmniejsza się liczba podróżnych i ładunków. Będzie to wymagało porozumienia z samorządami i rządem, bo obciążenie może przerosnąć możliwości przewoźników.
Na podstawie artykułu opublikowanego w magazynie „KZA Express” nr 01(17)/2021